Miałem napisać przy jakimś pozytywnym przebłysku, więc oto jestem.
Poznałem rachityczną dziewczynę ślepą na jedno oko, egzemplarz powypadkowy, który trzeba mocno przytrzymywać na schodach. W dotyku jest wiotka i asteniczna. Gdy ściskam jej nadgarstek to przemyka mi przez głowę obawa, że mi się pokruszy w palcach. Przez większość czasu wygląda jak zdezorientowany pudel. No bo głowę jej zdobi kędzierzawa, aksamitna strzecha, która stanowi ośrodek moich marzeń. Zanurzanie w niej ręki jest przyjemniejsze niż....nic nie przychodzi mi nawet do głowy. Chodzi trochę koślawo i ma zagubiony wyraz twarzy. Od samego początku, pierwszego wejrzenia, chciałem pochwycić jej dłoń i ją prowadzić jak na smyczy, bo ciągle gdzieś mi zostawała w tyle, trzeba się martwić jak o małego pędraka.
i to jest ten pozytywny slajd w moim życiu teraz. Nie nastawiam się na długoterminowość tego stanu rzeczy, moje szczęście się zawsze trzyma w obluzowanych zawiasach, żebym potem mógł podmywać strzykawki w zlewie ha ha.
Leżeliśmy na połaci okraszonej poziomkami i doraźnie do nas podchodzącymi kaczkami. Chciała puścić Myslovitz i zaczęła się o mnie ocierać ustami, wtedy rowerzysta jakiś cymbałek przystanął i zaczął się w nas wślepiać, dopóki nie pogoniłem go wzrokiem
Dziewulina gra na fortepianie i flecie, a jej kot ma hiva. Jej trenerka z siłowni zazdrości jej figury. Wiem o co chodzi, bo wygląda jak urodzona w gorsecie i wydaje się krucha jak lalka z saskiej porcelany. Na domiar pięknego zdobi ją heterochromia, jedno oko zielonawe, drugie szaro-niebieskie.
Gdy opowiadała o pogrzebie swojego przyjaciela, który się powiesił to zanosiła się dziwnym śmiechem. Urodziła się z nowotworem oka i musieli ją od razu operować, została jej żółtawo wypłowiała blizna na powiece, po której lubię zataczać palcem. Pożyczyłem jej do pociągu książkę o ptakach, żeby się nie zanudziła wracając na tą marną Wielkopolskę. A może zanudzi się czytając o jaskółkach?
Ciąg dalszy nastąpi, musi, muszę tego dopilnować
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz