Ale zakochuję się w Basi coraz bardziej, przez moment nie potrafiłem skatalogować tego uczucia, bo to pierwsza stateczna relacja w której nie zachodzą skrajne, przeplatane szlamem emocje, więc mój mózg nie potrafił rozcyfrować co się dzieje, bo gdzie te raptowne zatrzęsienia dopaminowe, gdzie jest granie na emocjach i obustronny brak zaufania. Basia, można by powiedzieć, że dała mi kredyt zaufania o wartości kwadrylionowej, nie wyobraża sobie chyba, że mógłbym ją zawieść czy skrzywdzić.
Mówi, że ją rozwarstwiam, że sama się nie spodziewała po sobie różnego rodzaju zachowań i przeżywania tego, tamtego. Głównie rozwarstwiłem ją w odmętach alkowy, z niemrawej dziewicy zrobiłem z niej wszetecznicę, którą wystarczy posmyrać przez 5 sekund, żeby przyspieszyć jej oddech, żeby zaczęła wciskać we mnie nos.
Czasem celowo się z nią droczę, udając, że nie widzę czego ode mnie chce, ignorując jej podchody, maślane oczy, zaciskanie ud, zarzucanie na mnie nogi. Robię to dopóki sama nie pochwyci mojej ręki i nie usytuuje jej sobie na wewnętrznej stronie uda, oczekując naturalnie, że sam przejadę nią wyżej, acz nadal udaję wtedy kostycznego, aż zaczyna się wiercić coraz bardziej, bawić się moją ręką.
Kiedy czuję, że jest już rozgorączkowana do granic możliwości, wtedy decyduję się za nią zabrać, szarpnąć za włosy przy karku, żeby pocałować ją mocno i głęboko, a za moment przerzucić na brzuch albo znaleźć się nad nią z ręką już dosadnie gmerającą między nogami w miarę jej akompaniowania mi pojękiwaniem i głośnym wzdychaniem, wtedy wiem już, że niedługo zacznie mnie przebłagiwać, żebym szedł na całość, ale ja wolę się z nią jeszcze pobawić, mimo, iż sam czuję coraz bardziej pulsujące napieranie na spodnie od wewnątrz.
Często zaczyna wtedy zwierać uda z rozkoszy, podmiażdżając mi kościstą i niestety wydelikaconą dłoń, więc własną nogą muszę unieruchomić przynajmniej jedną z jej rozedrganych kończyn, wtedy zaczyna podrygiwać bezwiednie w jeszcze większym amoku. Jest tak nadwrażliwa na rotacje tempa, dokładanie palców, metodyczne zmiany pocierania jej od wewnątrz, że nią niemal rzuca jak w transie. Najbardziej chyba lubi moment bawienia się przy samym wejściu, dlatego lubię pogrywać sobie płytkim wchodzeniem i wychodzeniem z niej palcami. Zresztą to samo kiedy dochodzi już do kulminacyjnej penetracji. Pocieram ją z zewnątrz swoim rzekomo ogromnym NARZĘDZIEM PRACY, gwoli jeszcze większego rozochocenia jej. Szczerze nie chciałbym być na jej miejscu, zapewne doznałbym jakiegoś wstrząsu anafilaktycznego.
I równie szczerze uwielbiam kiedy już w nią wchodzę, a raczej wślizguję się namaszczony żelem, bo wydaje z siebie wtedy tak autentyczny, przedestylowany stęk przyjemności, po czym odruchowo zaczyna dygać pode mną biodrami.
Oboje chyba kochamy kiedy raczę ją gwałtownymi pchnięciami dociskając do niej biodrami tak, że cały znajduję się w niej. I ja kocham kiedy każe mi wypełnić ją do końca, wtedy również tak słodko postękuje, w miarę mojego dopychania się zaciskając mocno na niej palce.
W zapętleniu powtarza mi, że jestem cudowny, ja w dobitnym już dla mnie momencie pochylam się nad nią i mówię, że ją kocham, że jest niesamowicie ciasna, że to uwielbiam. Ściskam jej dosadnie włosy, kark, odchylam go mocno, żeby przeorać jej językiem całą szyję, tak jakbym chciał przetłoczyć się nim do jej tętnic.
Bywa, że momentami nie rozumiem co mamrocze pod nosem (mam nadzieje, że nie wyklina mnie wówczas po łacinie), ale po spazmach i skurczach jej mięśni, które wyraźnie czuję na swoim massive c0ck odczytuję, że jest jej niebotycznie dobrze. Lubię też przestawać się w niej poruszać, kłaść się na niej, żeby sięgnąć ustami do ucha i kazać jej mnie ładnie wyprosić o doprowadzenie jej do ekstatycznego szczytu.
Zawsze po wszystkim drżą jej nogi i robi jej się zimno, mi natomiast jest tak duszno, że mam ochotę rozebrać się do skóry właściwej. Wiem, że miałaby ochotę na więcej i za każdym razem powstrzymuje nas tylko fizyczne wyczerpanie. Dobra, moje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz